anuluj
Pokazywanie wyników dla 
Zamiast tego wyszukaj 
Czy miało to oznaczać: 

Dołącz teraz - stań się częścią naszej społeczności!

Memfis-Sakkara

profile.country.PL.title
Mar_Jan
Doradca

Memfis-Sakkara

Gdy wypełnił się program naszego zwiedzania na południu Egiptu, kolejnym etapem była podróż na północ. Nasze dotychczasowe kierunki podróży to: autokarem z Hurghady do Luksoru, statkiem hotelowym po Nilu z Luksoru do Asuanu, szosą do Abu Simbel i wodą po okolicach Asuanu - a teraz pociągiem z Asuanu do Kairu, a konkretnie do stacji Giza. Ten ostatni etap miał ok. 900 km. Pociąg pokonał tę odległość w ok. 12 godzin. Z Asuanu wyruszyliśmy wieczorem, a Gizę osiągnęliśmy rankiem następnego dnia. Kilka następnych linijek tekstu chciałem poświęcić warunkom podróżowania egipską koleją. Te warunki spowodowały, że następnego dnia byliśmy wypoczęci, co decydująco wpłynęło na komfort zwiedzania.

Memfis_01

Wagony egipskiego pociągu, jak pokazuje to zdjęcie powyżej, nie miały tradycyjnych przedziałów, a przestrzeń wewnątrz wypełniały fotele ustawione w rzędach po trzy. Dwa z jednej strony przejścia i jeden po drugiej stronie.

 

Bilet kosztował 109 LE (egipskich funtów).

Memfis_02

Fotele były fantastycznie wygodne. Obszerne, miękkie, z szerokimi oparciami dla rąk, regulowanym pochyleniem całego fotela. Można było w nich albo siedzieć, jak w fotelach klubowych, albo leżeć w pozycji mocno wychylonej, jak na kanapie z grubą poduszką. Wagony były oczywiście klimatyzowane, z tym, że chwilami w nocy bywało tak chłodno, że potrzebne było jakieś dodatkowe okrycie. Ale wystarczał już szeroki szal. Fotele miały jeszcze tę zaletę, że były posadowione obrotowo i w razie potrzeby, można się było odwrócić przodem do osoby za nami. Poza tym odstępy pomiędzy rzędami foteli były tak duże, że wystarczało to dla solidnego rozprostowania nóg. Fotele lotnicze, których ciasnota i brak wygody są powszechnie znane (nie mówię o klasie VIP) są pod względem komfortu całkowitym przeciwieństwem owych egipskich foteli kolejowych, w których spędziliśmy pół doby.

 

Około godziny 9-tej rano pociąg zatrzymał się na stacji w Gizie, gdzie przesiedliśmy się do autokaru. Tu przywitała się z nami nasza nowa polskojęzyczna pilotka, Rosita, która miała nam towarzyszyć na wszystkich wypadach w Kairze i okolicach. Biegle mówiła po arabsku. Miała niesamowity temperament. Była niezwykle serdeczna i opiekuńcza, a jednocześnie umiała wzbudzać szacunek i posłuch. Taka matka i sierżant w jednej osobie.

 

Na zdjęciu poniżej budynek dworca kolejowego.

Memfis_03

Widok z okna autokaru był już lekką zapowiedzią tego, co miało nas czekać następnego dnia: PIRAMIDY! Ale w tym momencie jechaliśmy do Memfis, stolicy Starego Państwa (dynastie: od III do VI).

Memfis_04

Jednakże po zabudowie starożytnego Memfis nie pozostało już prawie ani śladu. Głównym obiektem przyciągającym turystów są posągi: Ramzesa II i Sfinksa Alabastrowego. Posąg Ramzesa jest wyeksponowany w specjalnie zbudowanym pawilonie. Posąg leży, miast stać i nie jest kompletny. Brakuje mu przede wszystkim dolnych partii nóg. Można oglądać go z bliska na parterze albo z galerii.

Memfis_05

 

Memfis_06

 

Memfis_07

 

Memfis_08

 Niektórzy fachowcy uważają, że Alabastrowy Sfinks ma twarz Ramzesa II.

Memfis_09

 

Memfis_10

Zwiedzanie Memfis nie zajęło nam chyba nawet połowy godziny, po czym autokar powiózł nas do Sakkary, ogromnej starożytnej nekropolii. Na zdjęciu poniżej jeden z widoków z parkingu, gdzie zatrzymaliśmy się.

Sakkara_01

Z drugiej strony parkingu rozciągał się widok na wspaniały ogród, pięknie porośnięty trawą, nad którą górował gaj palmowy. Ponieważ niektóre z palm daktylowych wychylały się poza ogrodzenie, nasz kierowca zerwał jedną z kiści owocowych i na zaimprowizowanej tacy poczęstował wszystkich pasażerów. Nigdy jeszcze dotąd nie miałem w ustach świeżych daktyli. Słodziutka pychotka.

Rosita wyjaśniła nam w tym momencie, że nasz kierowca, który jest Koptem, zrobił to dla nas z czystej życzliwości i zupełnie bezinteresownie. Zwróciła w ten sposób naszą uwagę na różnice w mentalności pomiędzy Koptami a muzułmanami.

Sakkara_02

Zbliżaliśmy się do wejścia na teren nekropolii. Otworzyłem obiektyw. Kilka ujęć murów.

Sakkara_03

Nekropolia w Sakkarze była miejscem pochówku władców Egiptu i ich dostojników, począwszy od pierwszych dynastii Starego Państwa, poprzez dynastie Nowego Państwa, aż po okres rzymski. Miała ok. 6 km długości i do 1,5 km szerokości. Nam dane było zobaczyć tylko mały jej fragment.

Weszliśmy do środka. Nad nami dach, który nad ruinami wzniesiono współcześnie.

Sakkara_04

I oto główna atrakcja nekropolii: piramida schodkowa faraona Dżesera (III dynastia). Powstała ok. roku 2650 p.n.e. Jej kamienna konstrukcja, zaprojektowana przez Imhotepa, została na zewnątrz wykończona na sposób przypominający budowle z cegły mułowej.

Sakkara_05

Gromadzimy się przy barierce, za którą w dole rozciąga się wielkie pole z mastabami, czasem będącymi w wielkiej ruinie.

W pewnym momencie, gdy tak przyglądałem się mastabom, jakieś 7-8 metrów za moimi plecami podniosły się głosy i dały się słyszeć ostro wypowiadane słowa… po arabsku. To Rosita. Zauważyła grupę miejscowych podrostków, którzy zaczęli zachowywać się zbyt natarczywie wobec kilku osób z naszej grupy. Rosita z energią lwicy skoczyła do nich i zwymyślała ich po arabsku tak pięknie i skutecznie, że prysnęli jak stado wróbli przed sokołem.

Sakkara_06

Po tym incydencie Rosita, która nawet nie była zdenerwowana (widać miała już sporą zaprawę w takich bojach), wróciła do tematu nekropolii, zwracając m.in. naszą uwagę na różnice pomiędzy efektami pracy konserwatorów francuskich i egipskich. Poniżej mastaby po konserwacji Francuzów.

Sakkara_07

Ponieważ rząd egipski chciał oszczędzić na wydatkach na konserwacje, zaprzestano zatrudniać konserwatorów francuskich, a w ich miejsce przyszli Egipcjanie. Ta mastaba na zdjęciu poniżej, którą widać w przednim planie, jest efektem pracy właśnie konserwatorów egipskich. Rosita nie miała uznania dla ich osiągnięć, bo uważała, że odnowić tak, aby wyglądało na stare, to sztuka, której wtedy ci konserwatorzy jeszcze nie posiedli.

Sakkara_08

Mieliśmy okazję zejść do mastab udostępnionych do zwiedzania, ale w ich wnętrzach nie wolno było fotografować ze względu na tradycję szacunku dla zmarłych. Identycznie było wcześniej w Dolinie Królów, dlatego nie mam stamtąd właściwie żadnego zdjęcia, jeśli nie liczyć kilku widoków ogólnych Doliny.

Sakkara_09

 

Sakkara_10

Ostatnim zapamiętanym przeze mnie, w trakcie zwiedzania, obiektem była, będąca w ruinie, piramida króla Unisa, władcy Egiptu z V dynastii (lata jego panowania to 2367-2347 p.n.e.)

Sakkara_11

Wychodzimy z terenu nekropolii. Zwiedzanie trwało godzinę i pięć minut. Będąc tuż za bramą chcę schować aparat do torby i….. gdzie jest dekielek obiektywu? Zaczynam szukać po kieszeniach i zakamarkach torby. Nie ma! Odwracam się i zaczynam rozglądać, a jednocześnie zastanawiać szybko, czym zaimprowizuję zakrywkę na obiektyw, bo tak zostawić obiektywu przecież nie można. Zgłaszam problem Rosicie. Ona widząc moje lekkie zdenerwowanie, natychmiast wróciła do pracowników ochrony. I za chwilę dotarł do mnie jej radosny okrzyk: „Jest, znalazł się!”. Ten, który znalazł mój dekielek nawet nie chciał przyjąć tradycyjnego bakszysza. Nietypowe to. Jemu wystarczyło usłyszeć „shukran”.

 

Post Scriptum, jako część poradnikowa

 

Ten incydent ze zgubieniem dekielka uświadomił mi dobitnie, że powinny one być standardowo wyposażane w sznureczek, smyczkę zaczepianą potem gdzieś z boku, do aparatu, czy paska. Nauczony doświadczeniem zawsze mam teraz w torbie dekielek zapasowy i oczywiście ze smyczą. A miałem niedawno już i taki przypadek, że popękały plastikowe sprężyny szczęk rozpierających w dekielku Sony. I stało się to na wycieczce plenerowej. Nawet go wtedy nie zgubiłem, choć niewiele brakowało, bo trzymał się na słowo honoru (klekotał), a że w torbie i tak czekał zapasowy dekielek ze sznureczkiem (taki „no name”), to zaraz zajął miejsce tego popękanego, który powędrował do odpadów.

 

Już jakiś czas temu na Forum ktoś poruszał problem sznureczków do dekielków Sony i ja włączyłem się wtedy do dyskusji, wspominając właśnie moją przygodę w Sakkarze.

 

Panowie konstruktorzy firmy Sony! Prośba! Zaprojektujcie w waszych dekielkach mały otworek na boku. Sznureczek użytkownicy dodadzą już sami.

 

To prośba na rzecz nabywców nowych aparatów, bo ja przecież dekielek ze sznureczkiem już mam (i dodatkowy w torbie też). A firmowy dekielek niestety dramatycznie nie wytrzymuje konkurencji cenowej z doprawdy przyzwoitą produkcją „no name”, no i jak dotąd bywał bez sznureczka.

0 ODPOWIEDZI 0