Podziel się wrażeniami!
Jako że wywiązałem się z obowiązków przedświątecznych, wygrzebałem z lodówki Rolleia, zapakowałem do FM2 i polazłem nad Wisłę - pierwszy kadr i look na tył - a tam nic nie ma. Aha, no tak, to nie cyfra i efekt - po 2 godzinach łażenia 12 kadrów.
Gdybym wziął cyfrankę to pewnie licznik zamknął by się na setce.
Wychowałem się na Druchu, Ami, Starcie (no to był wypas) poprzez Praktiki, Zenity itp
ostał sie jeno N FM2 i olek OM4ti( z Sonego w tym czasie to miałem trynitrona 28 cali )
Pogoniłem prawie wszystko cyfrowe ( została Sigma DP2s) i prawda jest taka - na obecnym poziomie technicznym nie ma znaczenia jakie body używamy, no prawie jakich szkieł używamy - soft w post procesie naprawi wszystko, ale prócz sposobu patrzenia, wrażliwości i postrzegania rzeczywistości - tego nic nie poprawi.
Sprzedałem jedynego Sonego - Nexa 5 i co mnie jeszcze tutaj trzyma to galerie (wrzucę cos z Sigmy - jedyny analogowy cyfrant).
Lubię popatrzeć na kadry bardzo i mniej dobre ( mało jest portali stricte art foto), miłe jest zgranie Waszej Soniakowej paczki - no tak - tak trzymać panie i panowie
Wesołych Świąt
ps. Czy ktoś odważy sie zalepić LCD, karta na 36 exp ( z tym będzie trudno) i efekt bez grzebania suwakami ...????????
kris napisał(a):
Matejko, gdyby żył dzisiaj miałby DSLR'a i uwieczniałby historyczne wydarzenia cyfrą, będąc nagradzanym na WorldPressPhoto.
Lajam napisał(a):
kris napisał(a):
Matejko, gdyby żył dzisiaj miałby DSLR'a i uwieczniałby historyczne wydarzenia cyfrą, będąc nagradzanym na WorldPressPhoto.
Zaraz, zaraz... Matejko? Przecież on urodził się ponad 400 lat po bitwie pod Grunwaldem i żył w czasach kiedy powstawały pierwsze fotografie. Trochę nietrafiony przykład...
kris napisał(a):
A to co napisałem wyżej, to nic innego jak śmiała hipoteza
Lajam napisał(a):
kris napisał(a):
A to co napisałem wyżej, to nic innego jak śmiała hipoteza
Chcę tylko zauważyć, iż Matejko żył w czasach kiedy były już znane metody utrwalania obrazu na kliszy. Jakoś nie znalazłem odnośników w jego życiorysie, aby porzucił malarstwo dla tego nowego trendu. W tym kontekście postawione teza wydaje się bardzo śmiała na zasadzie "gdyby babcia miała wąsy"
kris napisał(a):
żył w czasach kiedy powstawały pierwsze fotografie
kris napisał(a):
Chyba nie chcesz stawiać znak równości między dostępnością fotografii pod koniec XIXw z początkiem XXIw
W XIXw. fotografia nie była sztuką i żaden szanujący się artysta nie plamił swoich rąk "czymś takim"
bojomir napisał(a):
...soft w post procesie naprawi wszystko, ale prócz sposobu patrzenia, wrażliwości i postrzegania rzeczywistości - tego nic nie poprawi...
To ja odświeżę sprawę stawiając problem od drugiej strony.
Robię dużo zdjęć. Chwytam temat, który kilkoma zdjęciami próbuję przekazać i uwiecznić.
Potem część ewidentnie złych idzie do wirtualnego kosza i ginie bezpowrotnie.
Z sesji zostaje jedno zdjęcie. Pokazuję je na ekranie komputera, cieszy mnie i bliskich przez rok powiedzmy. Zapominam o nim bo następne zajmują jego miejsce a rozpoczęte tematy są ważniejsze. Po kilku latach ktoś chce wrócić do tego zdjęcia, ja chcę wrócić do tego zdjęcia.
Zdarzy Wam się, że zdjęcie zaginęło bezpowrotnie?
Mnie gdy się po raz pierwszy to przytrafiło zacząłem z większą uwagą odnosić się do opisywania katalogowanych zdjęć. Zauważyłem też, że selekcja stała się bardziej wnikliwa i bezwzględna dla gniotów.
I to jest już efekt cyfry.
Kiedyś poznałem człowieka o którym jego znajomy powiedział. Dla tego faceta działanie jest wszystkim efekt końcowy niczym.
Tacy ludzie są ciekawi, ale po sobie nie zostawiają niczego. Twórca jednak musi zostawiać po sobie jakieś dzieło. Problemem może być właśnie ten etap tworzenia.
I jeszcze jedno, słyszałem o następującym podziale dla fotografów. Jedni to rolnicy – wypracowują swój kadr ustawiając scenę, dobierając porę dnia i oświetlenie z wielką dbałością i drudzy to myśliwi - nie spuszczający palca ze spustu przez cały czas polując na ten kadr.
jalu napisał(a):
Kiedyś poznałem człowieka o którym jego znajomy powiedział. Dla tego faceta działanie jest wszystkim efekt końcowy niczym.
Tacy ludzie są ciekawi, ale po sobie nie zostawiają niczego. Twórca jednak musi zostawiać po sobie jakieś dzieło.
odpowiadając na pierwsze pytanie - nic w tym złego.
Nie masz obowiązku robiąc coś co cię bawi zamieniać to w zabawę przez duże Z.
Jest to własność osobnicza i nic mi do tego. Jedni chcą, drugim wystarcza.
Ja mam apetyt na życie.
Czasem większy czasem mniejszy, i nic to nie oznacza ważnego dla Ciebie, tylko dla mnie.
Nie stawiam tych samych kryteriów dla wszystkich, ale wiem że są tacy którzy podobnie to odbierają.
Ot i tyle i aż tyle.